Rozmnażanie węży
OK, masz już parkę dorosłych węży i jak każdy rasowy terrarysta chcesz je rozmnożyć. Pytanie, czy jesteś na to dobrze przygotowany. Nie jest to opis, jak rozmnażać, tylko artykuł pod rozwagę.
Przygotowanie pary do rozmnażania
Niedopuszczalne jest przeznaczenie do rozmnożenia węży w niewłaściwej kondycji. Może brzmi to trywialnie, ale słyszy się od czasu do czasu o przypadkach złożenia jajek przez zbyt młodą samicę, zwykle dochodzi do tego, kiedy trzyma się młodą parkę razem w jednym terrarium.
Niewłaściwa kondycja oznacza nie tylko zbyt małą wagę (samica młoda lub słabo jedząca), ale również zbyt dużą. W pierwszej sytuacji organizm samicy może nie podołać wysiłkowi związanemu z ciążą (zwłaszcza gdy wąż odmawia w tym czasie jedzenia), pojawia się zagrożenie wycieńczenia organizmu lub zaparcia jajek. W sytuacji, gdy do samca dopuszczona zostanie samica zapasiona, ryzyko zaparcia jajek jest jeszcze większe. Również przebyta niedawno choroba lub kilkakrotne zwrócenie posiłku w znacznym stopniu odbija się na kondycji ogólnej.
Wbrew pozorom, również samiec powinien być w idealnej kondycji, ponieważ często w czasie sezonu rozrodczego, w obecności samicy, samiec odmawia jedzenia. Musi więc mieć porządne zapasy, żeby taka głodówka nie odbiła się na jego zdrowiu. Co nie oznacza, że ma być gruby – taki osobnik może być bezpłodny.
Część gatunków wymaga zimowania, aby rozmnożenie w ogóle było możliwe, większości pozostałych zaleca się zimowanie dla lepszych efektów. Zła kondycja wyklucza z zimowania, gdyż wąż w złej kondycji może zimowania nie przeżyć.
Jak zadbać o kondycję węży przeznaczonych do rozrodu? Ano karmić. Po pierwsze karmić intensywnie przez 1-2 miesiące przed zimowaniem – nawet co 5-7 dni. Po drugie karmić intensywnie po zimowaniu, póki można. „Po drugie” dotyczy samicy, samca można karmić normalnie, jeśli je. Część samic będzie jadła aż do złożenia jajek i te karmimy porządnie, pod koniec ciąży najlepiej mniejszymi porcjami. Inne samice zjedzą po zimowaniu, ale już po kopulacji odmówią. Jeszcze inne po zimowaniu nie zjedzą nic. W dwóch ostatnich przypadkach dotychczasowa kondycja jest szczególnie istotna. Po trzecie, po złożeniu jajek karmić intensywnie aż do odzyskania pożądanej kondycji.
Jaja
Jeszcze zanim samica złoży jaja, musimy mieć przygotowany inkubator. Kupić się gotowego w Polsce aktualnie nie da, więc należy wykonać samemu. Inkubator musi spełniać 2 podstawowe funkcje – musi utrzymywać odpowiednią temperaturę oraz wilgotność. Co znaczy, że musimy go tak przemyśleć, żeby w trakcie inkubacji nie okazało się, że trzeba coś poprawiać. Najlepiej przetestować go przez kilka dni bez jajek (ale z pudełkiem na jaja w środku).
Klucie młodych
Najbardziej wyczekiwany moment, i najpiękniejszy widok dla każdego hodowcy. Ale i początek schodów. Maluchom należy zapewnić wikt i opierunek.
Przede wszystkim bez względu na gatunek młode powinny być trzymane pojedynczo. Młode węże są na tyle zdeterminowane, żeby zjeść cokolwiek, że mogą nawet zjadać się wzajemnie. Ktoś może powiedzieć, że odchował już kilka-kilkanaście wylęgów, zawsze trzymał wszystkie młode razem i nic się nie stało. Cóż, ja mówię – miał szczęście widać. Rich Zuchowski, hodowca zbożówek, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, opowiadał kiedyś o przypadku, kiedy wybierał młode guttatusy do dużego transportu i wrzucił je NA CHWILĘ do jednego pojemnika. To był moment, kiedy jedna zbożówka zaczęła wcinać drugą. Może nie zdarza się to przesadnie często, ale w takiej sytuacji można stracić obydwie strony posiłku.
Aby młode trzymać pojedynczo, potrzebne są pojemniki, miski na wodę i kryjówki – po jednym na łepek. Pojemniki nie muszą być duże (my dla noworodków węży zbożowych i królewskich używamy plastikowych pudełek o wymiarach 15x11x6cm), ale z dobrą temperaturą, wilgotnością i wentylacją. Warto jest zawczasu zbierać dobrze zamykające się pudełka, np. po lodach (do trzymania młodych), oraz głębokie nakrętki ze słoików po kawie (na baseny i kryjówki) lub podobne.
Następną istotną kwestią jest wykarmienie młodych. Nieporozumieniem jest sprzedawanie węży przed przynajmniej trzema samodzielnymi posiłkami pod rząd. Takie węże w cywilizowanych terrarystycznie krajach są warte co najwyżej połowę swojej normalnej ceny. W Polsce jeszcze jest to akceptowane przez kupujących, ale najwyższa pora, żeby zaczęli wymagać. Obowiązek rozkarmienia wężyków spoczywa TYLKO I WYŁĄCZNIE na hodowcy. A to niestety czasem (zwłaszcza w przypadku zbożowych) oznacza opiekę nad maluchami przez miesiąc, dwa, może trzy, do oporu.
To, że wąż po wykluciu przez jakiś czas marudzi z jedzeniem, nie oznacza, że nie będzie się nadawał wcale do sprzedaży. Kiedy wreszcie zaskoczy, można bez wyrzutów sumienia wypuścić go z rąk, kapryszenie na początku nie musi oznaczać kapryszenia przez całe życie.
Minimalna ilość potrzebnych mysich osesków to ilość młodych x 3. Dla przykładu, z przytoczonych przez Kathy i Billa Love („Corn Snakes, The Comprehensive Owner’s Guide”) statystyk wynika, że jedna samica zbożówki daje średnio 13-14 młodych w miocie. Minimalna ilość osesków w takim przypadku to 39-42. Wydaje się to mało, ale założenie, że wszystkie młode zjedzą ładnie pierwsze trzy posiłki, a przed czwartym sprzedadzą się grzecznie co do jednego, jest krótko mówiąc naiwne. Bezpieczniej jest założyć, że będziemy je karmić np. przez miesiąc. Jeden posiłek co 5 dni to 6 osesków w ciągu miesiąca (obojętne, czy zjedzonych, czy wyrzuconych), razy 13-14 młodych – daje to 78-84 oseski. Jeśli oczywiście po miesiącu już nam żaden maluch nie zostanie. Dołóżmy drugi miesiąc (wcale nie mało realny, jeśli młode nie są popularnego gatunku, czyt. nie są zbożówkami classic) – ponad 150szt.
Pół biedy jeśli mamy własną hodowlę myszy, na co nie każdy może sobie pozwolić, ze względu na miejsce i zapach. Gorzej, kiedy te oseski trzeba kupić. Przy czym wydana kwota to mniejszy problem, większym jest znalezienie hodowcy myszy skłonnego sprzedać trochę noworodków mysich w środku sezonu rozrodczego węży. Na giełdach terrarystycznych zwykle można kupić myszy, nawet za rozsądną cenę, ale jeśli akurat w twoim mieście takowej nie ma, to musisz doliczyć dojazd. Rzadko kto wysyła gryzonie. Zwykłe sklepy zoologiczne rzadko miewają noworodki, a jeśli nawet, to przeważnie nie są skłonne sprzedać ich na karmę dla węży, raczej odchować. W sklepach terrarystycznych cena za mysiego noworodka to 2-3zł.
Trzeba się też liczyć, że w przypadku niejadków trzeba będzie kombinować z karmą – szukać nowordków żywych, albo noworodków innych gryzoni, albo nawet węży/jaszczurek dla gadożernych. Oczywiście jest to pesymistyczna wizja, ale warto przygotować się psychicznie na trudności niż potem rozczarować się „w praniu”. Można co prawda sprzedać nie jedzące młode, ale większość poważnych terrarystów funkcjonuje w internecie, gdzie nic się nie ukryje, prędzej czy później taki hodowca wyrobi sobie złą opinię i może mieć problemy ze sprzedażą w którymś następnym sezonie, jeśli nie już w tym samym.
Sprzedaż młodych
Sprzedaż węży wiąże się często z koniecznością wysyłki do innego miasta, można być prawie pewnym, że nie uda się sprzedać wszystkich młodych na miejscu, chyba, że hurtem do jakiegoś sklepu. W związku z tym trzeba się liczyć z przeznaczaniem części swojego czasu na bieganie po dworcu PKP (naszym zdaniem przesyłka konduktorska jest jedyną bezpieczną formą wysyłki węża, poza sporo droższym kurierem).
Może to mniej istotne, ale na koniec pragnę zwrócić uwagę, że w chwili obecnej sprzedawanie węży wymaga pewnej odporności psychicznej. Jeśli masz w ofercie wężyki kosztujące więcej niż 70zł, możesz być pewny że 1/3 zainteresowanych wytknie ci, że są drogie, bez względu na to, ile są naprawdę warte (mogą być warte trzy razy więcej, to bez znaczenia). Zdarzają się chętni zdecydowani (i dzięki niebiosom za nich), ale sporej części będziesz musiał odpowiedzieć na pytania i nic z tego nie wyniknie. Prawie każdy też pyta, czy cenę można negocjować. Zawsze znajdzie się też taki ktoś, kto nie ma pojęcia o wężach i któremu będziesz musiał wszystkie podstawy wyłożyć. Albo rezerwujący i rezygnujący. Albo taki, u którego twój super jedzący wąż nagle przestaje jeść i musisz robić dochodzenie, co jest nie tak.
Czekanie
Na koniec pragnę uprzedzić, że rozmnażanie węży składa się w 95% z czekania. Najpierw przed zimowaniem czekasz miesiąc, w czasie którego węży nie karmisz. Potem hibernujesz je i czekasz dwa miesiace aż przyjdzie czas na wybudzenie. Po wybudzeniu czekasz na wylinkę obu płci i kopulację. Potem czekasz aż samica zrzuci przed-jajową wylinkę, a potem znów na złożenie jajek. Potem najgorsze – czekanie na KLUCIE. Po wykluciu młodych czekanie się nie kończy – czekasz na pierwszą wylinkę, a potem na pierwszy posiłek. Następnie dajesz ogłoszenie i czekasz na nabywców nadwyżki hodowlanej…
Bynajmniej nie zniechęcam nikogo do rozmnażania węży, zachęcam tylko do przemyślanych decyzji, do nie robienia tego „na żywioł”.
Liczba wyświetleń: 129